Jak wiadomo, dzisiaj Chrześcijanie wspominają mękę Jezusa, od wczoraj milczą dzwonki i dzwony, słychać głuchy klekot kołatek, śpiewamy, ale bez organów. Dzisiaj nie odbywa się też żadna msza.
Wielki Piątek i święto Wszystkich Świętych zawsze są bodźcem do zadumy i refleksji, powodują, że zatrzymujemy się w myślach nad swoim życiem i nad tym, do czego dążymy.
Dzisiaj moja zaduma jest jakby większa niż wcześniej. Wczoraj na moim liczniku kliknęło 21, ale od kilku dni już zastanawiam się nad ostatnim rokiem.
Kolejne 356 dni, które minęło. Dużo się działo. Gdyby ktoś kazał mi zrobić wykres życia, to byłaby to sinusoida, tylko na pewno nie taka regularna. Byłoby to tylko coś, co na upartego można byłoby jakoś próbować podciągnąć pod sinusoidę, bo życie nie ma określonego wzoru, według którego da się postępować tak, że jest tak samo na plusie i tak samo na minusie. Czasem na plusie jesteśmy dłużej, wtedy wszystko świetnie się układa. Ale zawsze przyjdzie jakiś spadek i przez jakiś czas funkcja 'życie' będzie miała wartość ujemną.
Myślę nad tym ostatnim rokiem.
Wiele się nauczyłam - na uczelni, w domu, w relacjach międzyludzkich... Na pewno się zmieniłam, w końcu wszyscy się zmieniamy, tak wpływa na nas nasze otoczenie i to co się nam przytrafia, tak już chyba musi być.
Było wiele momentów radości, nawet cud narodzin (ale to jeszcze nie ja jestem mamą ;)). Wiele nerwów, nieraz spowodowanych własną głupotą, której przed 21 lat jeszcze się nie oduczyłam. Łez też niemało popłynęło, ale to nie powód do wstydu. Kilka rzeczy, których teraz bym nie zrobiła też się przytrafiło. Były też końce i początki, radosne odnalezienia sensu i bolesne jego utraty.
'Oczko' przywitało się ze mną w Wielki Czwartek, końcówka przygotowań świątecznych, głowa zajęta czymś o wiele ważniejszym niż dzień urodzin i dopiero teraz lepiej to dociera. Nie wiem czemu, ale tym razem musi dotrzeć do wiadomości.
Kiedy stwierdziłam, że lubię Wielki Tydzień, a Wielki Piątek jest dla mnie w ogóle szczególny, moja koleżanka się zaśmiała, po czym stwierdziła, że to dlatego, że jestem smutnym człowiekiem.
Może, nie wiem.
Może po prostu teraz jest moment, kiedy moja funkcja 'życie' nieco dłużej przyjmuje wartości ujemne.
Witam, mam dwadzieścia jeden lat. Będę kontynuować wycieczkę, chcąc odnaleźć jej sens. Nie wiem tylko, co powinnam spakować.
35 ostatnich minut Wielkiego Piątku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz